Poszukując granic humanistycznego przełomu

Poszukując granic humanistycznego przełomu
Debates in the Digital Humanities, red. Matthew K. Gold

Cyfrowa humanistyka jest zróżnicowanym nurtem badań. Z tego powodu osoby identyfikujące się z nią dokładają starań, by określić, czym jest i gdzie przebiegają jej granice. Jedną z prób podsumowania tych starań jest publikacja Debates in the Digital Humanities (Dyskusje w obrębie cyfrowej humanistyki). W 2012 roku ukazała się w postaci drukowanej jako tom pod redakcją Matthew K. Golda, profesora City University of New York, a wydanej przez University of Minnesota Press. Rok później opublikowano ją w formie serwisu internetowego w otwartym dostępie (co twórcy podkreślają), wzbogacając o interaktywne funkcjonalności: czytelnik może – po zalogowaniu się – komentować fragmenty tekstu, indeksować lub zaznaczać je jako warte uwagi. Funkcje te mogą okazać się przydatne przy poruszaniu się po publikacji: wiadomo, które fragmenty wzbudziły żywsze zainteresowanie (np. ile razy dany fragment został oznaczony jako „interesujący”, albo ile oznaczeń uzyskał każdy rozdział). Jednocześnie nie zostały przygotowane inne formaty publikacji: ani pdf, mobi czy e-pub.
Debates... zostały poddane tradycyjnej anonimowej recenzji w wydawnictwie, ale najpierw autorzy i zaproszeni akademicy komentowali eseje na witrynie zabezpieczonej hasłem (redaktor tomu uznał ten na wpół publiczny model za nowatorski i niezwykle konstruktywny – w tej fazie prac autorzy zapoznali się z esejami kolegów, dzięki czemu mogli odnieść się do nich w swoich; wskutek dyskusji w tym czasie prowadzonym powstało kilka nowych tekstów).
Wśród autorów znajduje się 43 cyfrowych humanistów, zarówno praktyków, jak i teoretyków, w tym grono najbardziej rozpoznawalnych postaci z tego obszaru, m.in. Daniel J. Cohen, Johanna Drucker, Kathleen Fitzpatrick, Matthew Kirschenbaum i Tom Scheinfeldt, jak również badacze dopiero rozpoczynający swoje kariery akademickie.
W tomie zamieszczono eseje napisane specjalnie z myślą o Debates... oraz takie, które wcześniej znalazły się w innych zbiorach lub na blogach. Zostały one pogrupowane w sześciu częściach, których tytuły są propozycją usystematyzowania dyskusji toczących się w ramach cyfrowej humanistyki.

Część I poświęcona jest problemowi definiowania cyfrowej humanistyki. Czy jest odrębną dyscypliną? Gdzie przebiegają jej granice? Jakimi cechami musi charakteryzować się praca, by móc określić ją jako cyfrową humanistykę? W jakim stopniu DH jest ekskluzywne, a w jakim otwarte na szerokie grono naukowców?
Próby zdefiniowania DH przyniosły podzielane przez wiele osób przekonanie o niemożliwości wypracowania takiej definicji. Rafael C. Alvarado (The Digital Humanities Situation) wyraża ten wniosek wprost.
Lisa Spiro w eseju “This Is Why We Fight”: Defining the Values of the Digital Humanities argumentuje, że cyfrowi humaniści potrzebują określenia wspólnych wartości. Pozwolą one uniknąć jałowości dyskusji „kto jest w środku, a kto na zewnątrz dużego namiotu” (o metaforze dużego namiotu – patrz niżej). Aby deklaracja wartości nie stała się ideologią, musi zostać sformułowana przez całą społeczność cyfrowych humanistów. Spiro przedstawia swoje propozycje wartości cyfrowej humanistyki.
Pierwszą z nich jest otwartość. Otwartość ma tu przede wszystkim dwa aspekty: otwarty dostęp do publikacji i danych naukowych ułatwia kolejne badania, a otwarcie na społeczeństwo pozwala pozytywnie wpłynąć na rzeczywistość. Ważnym celem humanistyki jest bowiem demokratyzacja wiedzy, a nie ograniczanie jej do wąskiego grona specjalistów. Przejawem doceniania otwartości przez cyfrowych humanistów jest silne zalecenie NEH (National Endowment  for the Humanities), by oprogramowanie wytworzone w ramach projektów wspieranych przez tę instytucję miały otwarty kod źródłowy (open-source). Otwartość cyfrowej humanistyki obejmuje wiele obszarów: otwarty dostęp do treści naukowych, otwarte dane badawcze, otwarte oprogramowanie, ale także otwarte zasoby edukacyjne.
Kolejną wartością cyfrowej humanistyki proponowaną przez Spiro jest współpraca. Projekty cyfrowej humanistyki wymagają często współpracy wielu osób o różnych kompetencjach (np. programistycznych). Nie sama konieczność kooperacji jest jednak wartością. „Społeczność cyfrowej humanistyki wspiera etos uwzględniający współpracę jako istotę swojej pracy i misji (nawet jeśli przyznaje, że część pracy lepiej wykonuje się w samotności)”1.  Ze współpracą związane są ściśle kolejne wartości: kolegialność i pozostawanie w stałym kontakcie, umożliwiające udzielanie pomocy kolegom.
Kathleen Fitzpatrick w eseju The Humanities. Done digitally postawiła pytanie, czy należy mówić o jednej cyfrowej humanistyce, czy raczej o wielu cyfrowych humanistykach? W tym samym tekście pojawia się, powtarzający się wielokrotnie, podział cyfrowych humanistów na tych, którzy coś budują (cyfrowe archiwa, narzędzia lub metody) oraz tych, którzy interpretują. Uważa, że na dzisiejszy stan cyfrowej humanistyki wpływa w znacznym stopniu twórcze napięcie „między tymi, którzy pracują w dyscyplinie od dawna, a tymi, którzy pojawili się niedawno, między dyscyplinarnością a interdyscyplinarnością, między tworzeniem a interpretowaniem, między historią dyscypliny a jej przyszłością”2.
Ważną metaforą w dyskusjach o tym, czym jest cyfrowa humanistyka, jest metafora dużego namiotu, wraz z pytaniem, „kto jest w środku, a kto na zewnątrz”. Patrik Svensson w eseju Beyond Big Tent opisuje spór o zasięg „dużego namiotu” (czyli granic cyfrowej humanistyki) m.in. w kontekście – dość późnego – zaangażowania się naukowców z uniwersytetu Yale w cyfrową humanistykę i sporu, czy cyfrowi humaniści muszą programować, czy wystarczy, że ich przedmiotem badań są zjawiska związane z kulturą cyfrową. Nie pozbawione znaczenia miało przeświadczenie części uznanych cyfrowych humanistów, że Yale, jedna z najbardziej prestiżowych uczelni w USA, stara się poniekąd zawłaszczyć ich dorobek przyznając tytuł cyfrowych humanistów osobom, od których nie wymagano umiejętności programowania (tę kontrowersję należy oceniać mając w głowie częste w środowisku cyfrowych humanistów alternatywne kariery akademickie – patrz niżej). Svensson dochodzi do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem byłaby w ogóle rezygnacja z metafory „namiotu” i zastąpienie jej na przykład ideą „miejsca spotkań”.
Tom Scheinfeldt (Where’s the Beef? Does Digital Humanities Have to Answer Questions?) wyostrza problem definiowania cyfrowej humanistyki: na jakie pytania cyfrowa humanistyka pozwala odpowiedzieć, na jakie bez niej udzielenie odpowiedzi byłoby niemożliwe? Przestrzega przed brakiem cierpliwości. Historia nauki pokazuje, że nieraz trzeba było długo czekać, by przekonać się o poznawczym potencjale odkryć. Nowa technologia nie od razu pozwala postawić wszystkie pytania, tym bardziej nie od razu umożliwia udzielenie innowacyjnych odpowiedzi.

Część II Debates... zawiera teksty stawiające sobie za cel teoretyzację cyfrowej humanistyki. Zderzają się one z materią pod wieloma względami podobną do tej, z jaką mierzyli się autorzy esejów poświęconych poszukiwaniu definicji cyfrowej humanistyki. Kluczowym problemem jest podział cyfrowych humanistów na dwie grupy: dla jednych konstytutywne jest posługiwanie się narzędziami cyfrowymi do badania rzeczywistości niekoniecznie cyfrowej. Dla drugich nie są istotne formy pracy: cyfrowe lub tradycyjne. Określają się poprzez przedmiot swoich badań, czyli rzeczywistość cyfrową. Pierwsi często utożsamiają cyfrową humanistykę z budowaniem narzędzi, a drudzy – z interpretowaniem zjawisk.
Autorzy zastanawiają się, w jakiej relacji cyfrowa humanistyka znajduje się w stosunku do tradycyjnej humanistyki. Johanna Drucker (Humanistic Theory and Digital Scholarship) wyraziła to następująco: „po kilku dekadach cyfrowej pracy, pozostaje otwarte pytanie, czy humaniści robią coś innego niż dotychczas, czy tylko rozszerzają aktywności, które zawsze należały do ich podstawowych zainteresowań”3.
W tym samym eseju Drucker formułuje poważny zarzut pod adresem kultu wizualizacji. „Uważam, że ideologia prawie wszystkich współczesnych wizualizacji informacji jest przekleństwem dla myśli humanistycznej, jest wroga jej celom i wartościom”4. Oskarża o reifikację informacji, polegającą na ograniczaniu się do graficznego przedstawiania danych. Wywierają te praktyki niszczący wpływ na krytykę i interpretację. Humaniści, aby wejść do świata informatycznego, zapłacili bardzo wysoką cenę: musieli w pełni dostosować się do reguł gry panujących wśród programistów i zrezygnować z tego, co charakterystyczne dla tradycyjnej humanistyki. To, co ze swej natury jest niejednoznaczne i wyrażane implicite, na potrzeby cyfrowego przedstawienia należy sztucznie ujednoznacznić, spłaszczyć i wyrazić explicite.
Obok sporu o napięcie między wizualizacją a interpretacją danych istotny jest spór między zwolennikami teoretyzowania a zwolennikami „czystej” metodologii. Tom Scheinfeldt na swoim blogu umieścił wpis Why Digital Humanities Is “Nice”, przedrukowany również w omawianym tomie. Stwierdził, że cyfrowi humaniści są „mili”, ponieważ koncentrują się nie na trudno rozwiązywalnych (jeśli w ogóle) problemach teoretycznych, ale na metodzie. W debatach metodologicznych argumenty są zaś zwięzłe: jedna ze stron wygrywa, co jest empirycznie weryfikowalne. Rozwija ten tok rozumowania w eseju Sunset for Ideology, Sunrise for Methodology? Zauważa, że od lat 90-ych XX w. nie pojawiają się nowe teorie, ale nowe metodologie (przynajmniej w naukach historycznych, których jest przedstawicielem).
Z tym punktem widzenia gorąco polemizuje Jamie „Skye” Bianco, która podchodzi do kwestii (This Digital Humanities Which Is Not One) od strony etycznej. Brak teoretyzowania, według tej autorki, grozi bierną agresją i podtrzymywaniem niesprawiedliwych relacji władzy.

Część III Debates... to krytyka cyfrowej humanistyki. Etyczne podejście do zagadnienia przybiera w esejach zamieszczonych w tej części konkretny wymiar: Tara McPherson (Why Are the Digital Humanities So White? or Thinking the Histories of Race and Computation) przygląda się problemom związanym z rasą, Bethany Nowviskie (What Do Girls Dig?) – z płcią, a George H. Williams (Disability, Universal Design, and the Digital Humanities) – z inwalidztwem. Z kolei Elizabeth Losh (Hacktivism and the Humanities: Programming Protest in the Era of the Digital University) przygląda się relacji haktywizmu i humanistyki: czy cyfrowi humaniści powinni angażować się w spory polityczne jako strona konfliktu, jak miało to miejsce np. w Iranie, gdzie przyczynili się do paraliżu działalności w internecie instytucji rządowych w tym kraju w 2009 r., a także w Egipcie w 2011 r., gdzie projekt HyperCities stworzony przez cyfrowych humanistów z Los Angeles pomagał w antyrządowych protestach poprzez integrację mediów społecznościowych i map Google.
Nie od strony etyki, ale funkcjonalności przeprowadza analizę krytyczną cyfrowej humanistyki Charlie Edwards (The Digital Humanities and Its Users). Widzi on niedostatki w myśleniu o użytkowniku przez realizatorów projektów cyfrowej humanistyki, choć dostrzega pozytywne zmiany. Skoncentrowanie na użytkowniku pozwala przejść od hermeneutycznych rozważań „czy cyfrowa humanistyka jest inkluzywna?” do praktycznych pytań: „które funkcjonalności cyfrowej humanistyki jako systemu wspierają lub utrudniają dostęp i partycypację?” Partycypacja użytkowników jest zaś potrzebna, by uniknąć wielu błędów, które zostałyby wychwycone, gdyby choćby kilka osób mogło obejrzeć efekty prac przed ich ostatecznym sfinalizowaniem.
Rozproszenie cyfrowej humanistyki i brak wyraźnego centrum – kontynuuje Edwards – jest źródłem największego problemu z funkcjonalnością: wiele razy odkrywa się koło, ponieważ brakuje skutecznego przepływu informacji.

Część IV, „Praktykowanie cyfrowej humanistyki”, poświęcona jest kilku zagadnieniom, jakie pojawiają się przy bieżącej pracy. Jaka jest przyszłość konkurencyjnych praktyk: close reading (wnikliwa analiza pojedynczych tekstów, rozwinięta przez tradycyjną humanistykę) i distant reading (analiza dużej liczby tekstów metodami statystycznymi z pomocą komputerów)?Matthew Wilkens postawił pytanie o sens i możliwość utrzymania kanonu literackiego w sytuacji, gdy liczba publikacji przyrasta lawinowo. Wilkens uważa, że distant reading pozwoli sformułować pytania potrzebne do owocnego close reading.
Paul Fyfe zatrzymuje się przy procesie edycji, recencji i poprawiania błędów. Otwarte recenzje i elektroniczna postać tekstów sprawiają, że zmienia się rola korektora. Fyfe nawiązuje do tekstu Daniela J. Cohena The Social Contract of Scholarly Publishing (również zamieszczonego w tomie), w którym ten ostatni uznał, że przed epoką publikacji elektronicznych istniał „społeczny kontrakt”, na mocy którego „magia” wydawnictw akademickich powstawała poprzez dodanie 5% pracy dzielących manuskrypt od książki naukowej opatrzonej starannymi przypisami i estetycznie zformatowanej. Możliwość łatwego poprawienia tekstu wydanego w otwartym dostępie powoduje zmianę „społecznego kontraktu”. Teraz czytelnik akceptuje drobne błędy, ponieważ łatwe do wprowadzenia są korekty popublikacyjne. „Magiczne 5%” można uznać za fetyszyzm i jedyne uzasadnienie biznesu wydawniczego. Różne modele otwartego recenzowania wykorzystujące nowe technologie pozwalają zrezygnować z kosztowanych „5%”.
Praktykowanie cyfrowej humanistyki jest ściśle związane z instytucjonalnym zapleczem. Neil Fraistat opisuje funkcję centrów cyfrowej humanistyki, jakie powstały przy różnych ośrodkach akademickich. Z kolei Julia Flanders, między innymi na własnym przykładzie, pokazuje przebieg kariery cyfrowych humanistów – często rozwijającej się alternatywnie w stosunku do typowych karier naukowych (w części VI David Greetham posłużył się nawet określeniem „gettoizacja” na określenie pozycji cyfrowej humanistyki w środowisku akademickim – The Resistance to Digital Humanities).

Część V poświęcona jest nauczaniu. Refleksja nad potrzebą uczynienia z cyfrowej humanistyki obowiązkowego przedmiotu nauczania na kierunkach humanistycznych na uniwersytetach dobrze koresponduje z problemem alternatywnych karier akademickich. Czy poruszanie się w środowisku cyfrowym i posługiwanie się takimi narzędziami jest elementem jeszcze nie zdefiniowanej do końca „cyfrowej piśmienności”? Mark L. Sample w krótkim rozdziale What's Wrong with Writing Essays przyznaje, że rezygnuje z uczenia swoich studentów pisania esejów. Nie chce uczynić z nich „miniaturowych kopii” jakiegokolwiek profesora. W zamian stara się nauczyć ich kreatywnego korzystania z różnych mediów.

Ostatnia część Debates... skierowana jest ku przyszłości i przewidywaniom, jak potoczy się historia cyfrowej humanistyki. Przewidywania te wracają do podstawowych pytań o charakter cyfrowej humanistyki i jej granice. Pojawia się ponownie przekonanie, że cyfrowa humanistyka jest dopiero na początku swojej drogi, więc należy być gotowym na sporą liczbę błędów. Duży potencjał kryje się w uspołecznieniu pracy badawczej.
Dave Parry (The Digital Humanities or a Digital Humanism) zauważa, że nie mówi się o „humanistach długopisów” lub „humanistach maszyny do pisania”. Dlaczego zatem mówi się o „cyfrowych humanistach”? Czy dodanie przymiotnika „cyfrowy” zmienia istotę tego, czym się zajmują cyfrowi humaniści? Czy zmienia istotę humanistyki? Parry powtarza, że są dwa rodzaje cyfrowego humanizmu (digital humanism): pierwszy to zestaw narzędzi stosowanych do badań humanistycznych, podczas gdy drugi traktuje cyfrowość jako przedmiot badań. Autor wyznaje, że ten pierwszy rodzaj raczej go nudzi. Nie interesuje go liczenie słów w prozie Jane Austen. „Mam nadzieję, że cyfrowa humanistyka może być czymś więcej, niż szybciej przeprowadzaną analizą tekstu”5.
Kathleen Fitzpatrick w eseju Beyond Metrics: Community Authorization and Open Peer Review opisuje alternatywne metody oceny prac naukowych. W kulturze manuskryptów autorytet znajdował oparcie w rzadkich zasobach, które kontrolował wydawca i to on gwarantował odpowiednią jakość publikacji. Dziś, gdy elektroniczne teksty można publikować w internecie bez ograniczeń, mechanizm tworzenia autorytetu może się zmienić. Imprimatur daje już nie wydawca – którego znaczenie zmniejsza się – ale społeczność. To odbiorcy dokonują selekcji tego, co wartościowe. Selekcja dokonuje się więc na etapie konsumpcji, a nie produkcji. Należy jednak stosować narzędzia mierzące tę konsumpcję. System ewaluacji powinien odpowiadać aktualnym potrzebom. Fitzpatrick wskazuje na szereg wskaźników, np. czas spędzany na stronie internetowej, pozwalające precyzyjnie określić zainteresowanie czytelników.

Tematy, jakie nurtują cyfrowych humanistów, zgodnie z obrazem przedstawionym w Debates..., to przede wszystkim spór o granice cyfrowej humanistyki: czy cyfrowy humanista musi sam programować, czy wystarczy, że bada cyfrową rzeczywistość? Z tym sporem wiążą się wątpliwości o znaczenie wymiaru etycznego. Czy na cyfrowych humanistach nie ciąży obowiązek wpływania na społeczeństwo, by stawało się lepsze dzięki ich pracy? Wartości przyświecające cyfrowym humanistom nie muszą jednak wiązać ich z jedną ze stron tego sporu. Wartości cyfrowej humanistyki to także otwartość (w różnych aspektach) i nastawienie na współpracę. Te wartości mogą być realizowane także przez tych badaczy, którzy ograniczają się do budowania narzędzi.
Cyfrowi humaniści mają silne poczucie, że znajdują się na początku drogi. Ich dyscyplina (o ile cyfrową humanistykę można nazwać oddzielną dyscypliną) jest młoda i dopiero się kształtuje. Tym tłumaczone są niedoskonałości i niepewność co do jej istoty. Ta młodość jest też powodem, dla którego cyfrowi humaniści czują się wyobcowani z tradycyjnego życia akademickiego. Ich kariery często rozwijały się alternatywnie do karier kolegów z typowych dyscyplin.
Debates... jest książką poświęconą cyfrowej humanistyce, ale rzuca światło na szerszą kwestię: czy rozwój cyfrowej humanistyki oznacza przełom dla humanistyki w ogóle? Czy nowoczesne technologie – zarówno jako narzędzie, jak i przedmiot badań – odmieniają istotę nauk humanistycznych?

Additional information